wtorek, 29 grudnia 2015

Część 2

Zbiegłam po schodach  do salonu chwytając butelkę alkoholu z komody. Szlag! Zapomniałam o obuwiu. Już tam nie wrócę! W końcu zaczęłam tańczyć w rytm muzyki. Nie wiem czy dzięki alkoholowi byłam taka odważna, albo ta impreza po prostu była mi tak strasznie potrzebna. Zapomniałam o zmartwieniach i zaczęłam żyć chwilą. Tańczyłam i co jakiś czas krzyczałam tekst piosenki. Wiadomo nikt tego za bardzo nie słyszał, bo muzyka była tak głośno, że nie było słychać własnych myśli.  Po chwili ujrzałam Lydię i Kaia obciskających się? Na sam widok zaczęłam się uśmiechać. Isaac tarzający się po podłodze wyglądał strasznie. Caraline całująca się z jakimś chłopakiem? Nic mi nie mówiła. Robi się coraz bardziej ciekawie. W końcu obracam się w stronę kanapy i widzę jak jakaś dziewczyna robi coś z chłopakiem. Cholera to moja sofa! Gdy chciałam tam iść ktoś przyciągnął mnie do klatki piersiowej i szepnął do ucha.
- Nie uciekniesz mi teraz tak szybko mała - Teraz byłam pewna Dylan jak zwykle pewny siebie. Jeżeli myśli, że mnie przeleci to coś mu to nie wyjdzie!
Byliśmy tak blisko siebie, że nasze ciała się stykały, a żeby było jeszcze ciekawiej zaczęłam poruszać swoją pupą tak aby podniecić chłopaka. Robiłam to specjalnie przez kilka minut. Chłopakowi się to podobało, bo do tego wszystkiego trzymał ręce na moich biodrach i pomagając mi w tym. Czułam jak jego oddech jest inny niż zwykle do tego jeszcze smród alkoholu.
- Co teraz? - Spytałam odwracając się do niego i podnosząc brew do góry. Chłopak patrzy na swojego kolegę, a potem na mnie. Już wiedziałam co mu chodzi po głowie. Właśnie o to mi chodziło!
- Pomożesz. - Spytał uśmiechając się. Ten uśmiech tak na mnie działa, że nie mogę tak po prostu powiedzieć nie, ale w końcu był taki plan.
- Mówiłam już, że się tak szybko nie łamię? Mmm wiesz co pójdź na górę po prawej stronie drugie drzwi. Przyjdę zaraz tylko wezmę alkohol. - Powiedziałam. Starałam się nie śmiać.
- Przecież tam nie jest twój pokój. - Powiedział lekko zdziwiony. Wiem o tym doskonale dupku.
- Wiem idź! - Powiedziałam. Chłopak posłuchał i poszedł, a ja szybko zgarnęłam Allison. Koleżankę Lydii. Chciała się kiedyś odwdzięczyć za pomoc którą obdarzyłam ją, ale nie miała jak  teraz ma okazję.
- Alison? Pomożesz mi prawda? - Spytałam.
- Mam dług w końcu. - Powiedziała.
- Pójdź na górę do pokoju mojej ciotki. Tam czeka Dylan. Weź telefon i zrób zdjęcie jego miny kiedy cie zobaczy. Zrób tak, aby od razu się nie szczaił, że to jednak ty, a nie ja. Okey?
- Mistrzostwo Elena! Niezły plan. Powiedziałabym nie, ale czemu nie będzie niezła beka przez cały miesiąc, a nawet i dłużej.
- Jasne! Nawalony Dylan leży na łóżku i czeka na swoją zbawicielkę, aż zaspokoi jego kolegę. - Wybuchnęłyśmy śmiechem, a Alisson po chwili zawędrowała na górę. Już nie mogłam się doczekać!
* Dylan
Leżałem na łóżku w samych bokserkach przykryty kawałkiem pościeli. Czekałem, aż dziewczyna wejdzie do pokoju i zacznę się całe przedstawienie. Marzyłem o tym, ale i tak nie będę niczego pamiętać. Alkohol robi swoje.
Po chwili ktoś wszedł do pokoju zawinięty w prześcieradło. Co ona odwala? Patrzyłem na postać, a ona stoi przede mną, a ja mam ochotę zedrzeć z niej to co ma teraz na sobie.
- Pomożesz mi? - Syknęła, a ja ruszyłem na pomoc. Tak się opatuliła, że trochę to potrwało.
-No to pokaż się. - Powiedziałem oblizując usta.
- Dobrze, ale się nie śmiej. - Powiedziała, ale wciąż mówiła dziwnym głosem, albo przez ten alkohol po woli nie kontaktowałem.
- Nie będę kotku. - Powiedziałem, a dziewczyna rzuciła mnie na łóżko i usiadła na mojej klatce piersiowej. Zdjęła z siebie jakby pelerynę, a ja otworzyłem szeroko oczy. - Co do chuja!
- Niespodzianka! - Szczęka mi opadła, zrobiłem wielkie oczy, a dziewczyna zrobiła mi zdjęcie.
- Złaś ze mnie Al. - Zrzucił mnie na łóżko. Ubrałem się i wyszedłem z pokoju. Jaki ja jestem głupi!
Następnego dnia.
* Elena
Opierałam się właśnie o szarą ścianę szkoły. Wpatrzona byłam w telefon, bo dziewczyny się spóźniały. Alison miała mi o wszystkim opowiedzieć, bo wczoraj niestety nie miała kiedy, bo mój kuzyn był tak narąbany, że musiałam po nim posprzątać. Ciekawe jak mi się odwdzięczy? Wystarczyła by kasa na nową sukienkę, którą mam upatrzoną od jakiegoś czasu tylko brak funduszy na to. W końcu dziewczyny weszły do szkoły. Lydia trzymała drzwi i każdy patrzał się na nią. No tak w końcu gwiazda wczorajszej imprezy! Każdy chce ją przelecieć, a ona czeka na tego jedynego. Co za tragedia. Tylko wczoraj pod wpływem alkoholu zaczęła tańczyć na stole i rozbierać się przed wszystkimi na szczęście jeden z kolegów mojego brata ją zaciągną. Całe szczęście mało nie brakowało!
- Hej! - Krzyknęłam kiwając dziewczyną. Uśmiechnęły się i ruszył w moją stronę. Alison skakała z radości, a Lydia stukała coś w telefonie.
- Pewnie nie możesz się doczekać! Kurcze szkoda, że tego nie widziałaś. Dylan prawie wciągnąłby mnie od razu. Nawet się nie domyślił, że to ja jestem.
- Co ty zrobiłaś? Głupi by się domyślił.
- Opatuliła się w prześcieradło robiła za ducha. - Uśmiechnęła się Lydia i schowała telefon do kieszeni. Każdy w szkole wyjmował telefon i szczerzył się do niego. Co się dzieje!
- Serio? Niezła jesteś. Co dalej.
-Pomógł mi w tym, a następnie rzuciłam go na łóżko i usiadłam na jego klatce piersiowej ściągając z siebie to coś, a on.... Sama zobacz. - Pokazała mi telefon, a ja wybuchnęłam śmiechem. Ja nie mogę. Takiej miny to jeszcze w życiu nie widziałam.
- Na 100% nic nie będzie pamiętać!
- No nie wiem nie wiem. Lydia wysłała każdemu zdj. - Powiedziała Alison. Spojrzałam się na nią groźnie, a potem wszystkie zaczęłyśmy się śmiać.

*Dylan
Jak zwykle zaspałem! Na szczęście zdążyłem na ostatnią chwilę. Wparowałem do szkoły, a wszyscy spojrzeli się na mnie. Widziałem w tle Elene, która śmieje się z czegoś z dziewczynami. Po chwili każdy zaczął się śmiać, a chłopacy zaczęli klepać mnie po ramieniu.
- Dziewczyna zrobiła Cię w bambuko. Dylan jak mogłeś się tak podejść nikt o tym nie zapomni. Spójrz. - Zobaczyłem swoje zdjęcie i wszystko sobie przypomniałem. Świetnie! Zostałem gwiazdą! Nawet sam z siebie zacząłem się śmiać. Nie spodziewałem się tego po Elenie. Wrobiła mnie! Teraz to ja ją będę prześladować.
-pożałuje! - Powiedziałem, a chłopacy kiwnęli głowami. Postanowiłem, że podejdę do Eleny. Znalazłem się koło niej, akurat dziewczyny poszły jak zwykle przepisać lekcje.  Spojrzałem się na nią i lekko popchnąłem ją na szafki szkolne.Położyłem ręce koło jej głowy i przysunąłem się do niej. Stała tak niewinnie wpatrzona we mnie. A miało być tak pięknie, a będzie brutalnie! Pozna moją inną stronę!
- Podobasz mi się taka! Pokaż swoje pazurki czy tylko w szkole udajesz niedostępną? - Spytałem.
- Wal się! - Złapała mnie lekko w tali, aby mnie przesunąć. Nic z tego!
- Chętnie! - Oblizałem wargi i wypuściłem Elenę.
Spojrzałem na nią. Szła obrażona, ale na koniec spojrzała się na mnie i pokazała mi środkowy palec. Świetnie!

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Impreza Część 1

* Elena

Siedziałam na łóżku opatulona w koc i trzymając w ręku kubek z herbatą. Oglądałam właśnie jakiś nudny film. Po ostatnich wydarzeniach nie miałam ochoty iść do szkoły, więc zrobiłam sobie dzień wolny. Na szczęście ciocia była w pracy i mam nadzieje, że nauczycielka nie zadzwoni do niej z pretensjami. Chociaż dziś niech dadzą mi wszyscy spokój. Po chwili postanowiłam, że pójdę coś zjeść. Ostatnio coraz mniej jem, a jak coś zjem to boli mnie brzuch. Mam nadzieje, że to tylko stres i nic poważnego. Schodziłam po schodach gdy usłyszałam krzyki i rozmowę. Przecież byłam sama w domu? Wariuje chyba. Skradałam się w własnym domu. Oparłam się o ścianę i zobaczyłam mojego kuzyna z kolegami w naszym domu. Super! Zrobił sobie również dzień wolny. Zarąbiście!
- Kim jesteś ślicznotko? - Spytał jeden chłopak przechodząc koło mnie i śmiejąc się pod nosem. Po chwili każdy z salonu odwrócił się i spojrzał na mnie. Cudownie!
- Nie twoja sprawa! Cześć Kai. - Powiedziałam.
- A ty nie w szkole? - Spytał.
- Nie twoja sprawa! - Powiedziałam opryskliwie. Obróciłam się na pięcie i skierowałam się w stronę kuchni. Kuchnia była połączona z salonem, ale na szczęście chłopacy siedzieli na sofie, więc nie widzieli co teraz robię. Usłyszałam tylko jak jeden powiedział ''Ona jest niezła'' Wybuchnęli śmiechem, a ja już miałam w głowie swój plan.
Kiedy byłam w kuchni zaczęłam przeglądać każdą szafkę, aby znaleźć coś do zjedzenia lecz niestety niczego nie było. Cudownie! Lodówka pusta, a wszystkie naczynia w umywalce. Oparłam się o blat kuchenny i miałam ochotę się wydrzeć. Policzyłam do 10, aby uspokoić się.
- Nie ma nic do jedzenia. - Powiedziałam, a nikt z nich nie drgnął.
- Zamów sobie coś. - Powiedział Kai.
- Że co? I jeszcze powiedz, że mam umyć gary. - Powiedziałam i po chwili żałowałam tego.
- Świetnie, a my się martwiliśmy, że będziemy musieli to posprzątać. Widzicie chłopaki warto było poczekać. - Powiedział Kai z uśmiechem na twarzy. Co za dupek! Stuknęłam palcami o blat i ruszyłam do nich. Stałam tak aby zasłonić im telewizor. Tylko im gry w głowie.
- No ej młoda! - powiedział blondyn. Skrzyżowałam ręce i poruszałam nogą po dywanie. Ich miny były cudowne myślałam, że wybuchnę śmiechem.
- Może któryś z was zadzwoni do pizzerii, albo chociaż pójdzie do sklepu.
- Teraz?
- NIE PÓŹNIEJ! Mam umrzeć z głodu? - Rzuciłam.
- Nic ci się nie stanie jak chwilę poczekasz. - Powiedział jeden z chłopaków jak się nie mylę był to Isaac.
- Wam też nie! - Odwróciłam się w stronę telewizora i wcisnęłam guzik wyłącz.
- Ej! - Rzucili wszyscy. Mój kuzyn wstał i stanął na przeciwko mnie.
- Zostałaś w domu, więc nie przeszkadzaj mi tutaj! Nie powiem nic ciotce, a teraz rusz swoje piękne cztery litery i daj nam grać. Isaac zadzwoń do pizzerii i zamów pizzę. - Spojrzał na mnie wielkimi oczami. - Wszystko?
- Nie! Niedługo żyłka ci pęknie, albo co gorsze wyskoczy ci ten twój mały przyjaciel z spodni. - Złapał swoje włosy i przerzuciłam je na drugą stronę. Ruszyłam w stronę przedpokoju. - Idę do sklepu!
- Kup piwo! - Powiedział Scott.
- Przecież ona jest nie pełno letnia! - Powiedział Kai.
- Ma 18 lat!
- Nie sprzedadzą jej. Smarkula i tyle.
- Zamknij się Kai! - Ubrałam buty na koturnie i założyłam ciepłą kurtkę. Spoglądałam na siebie w lustrze i otworzyłam drzwi wejściowe.
- O hej! - Powiedział Dylan.
- Hej! - Odburknęłam.
- Dobrze, że jesteś pójdziesz z nią po piwo jak jesteś już ubrany. - Powiedział Kai
- W co ty mnie wrabiasz stary! - Powiedział Dylan, a ja przewróciłam oczami. Jak małe dzieci.

* Dylan.

Nie ukrywam cieszyłem się, że w końcu pogadam z Eleną. Ostatnio wcale się do siebie nie odzywaliśmy. Była chyba obrażona, albo nie wiem może dostała ten swój okres. Byliśmy w sklepie dziewczyna wiedziała po co przyszła. Wybrała same smakołyki, a ja zabrałem ze sobą piwo.
- Szybko się z tym uwinęłaś. - Powiedziałem.
- Jak ktoś jest głodny to co się dziwić! - Powiedziała.
Staliśmy przy kasie. Nie odzywaliśmy się do siebie. Zabraliśmy siatki i szliśmy w stronę jej domu. Miałem masę pytań, a ona była obrażona chyba na cały świat. Znów była tą samą Eleną co pierwszego dnia.
- Wagary? - Spytałem.
- Jeśli tak to co? Co to za wagary skoro muszę robić coś czego nienawidzę.
- Fakt.
- Dzięki za pomoc.

* Elena.

Rozpakowywałam zakupy, a oni śmiali się przed telewizorem. Mogliby pomóc. Taka wdzięczność. Najlepiej się nachlać w trzy dupy i rzygać jak kot. Zrobiłam sobie coś do jedzenia i w mig je zjadłam. Po chwili do drzwi ktoś zapukał. Pomknęłam do drzwi i ujrzałam dostawcę pizzy. Świetnie!
- Ile?
- Na koszt firmy jeśli dasz mi swój numer telefonu. - Uśmiechnął się, a ja zrobiłam to samo.
- Posrało cie koleś? - Odepchnął go Dylan łapiąc mnie za biodra. Co on wyprawia? - Ktoś ci pozwolił? Masz i SPIERDALAJ. Jeśli cie gdzieś zobaczę to włożę ci ryj do kibla!
Zamknął drzwi, a ja patrzałam się na niego.
- Co ty odwalasz? - Spytałam.
- Zachciało ci się flirtów! Pożałujesz tego!
- Wal się!
- Gdzie mam się walić?
- W dupę! W dupę! - Uderzyłam go w ramie i poszłam z pizzą do salonu, a on za mną. Czułam jego spojrzenie na moim tyłku. Uwielbiałam to, ale nie w tej chwili. ''Pożałujesz tego'' ciekawe jak!
Siedzieliśmy gapiąc się w telewizor i zajadając pizzę popijając piwem lub sokiem. Mieliśmy niezły ubaw z naszych min. Niekiedy byliśmy tak skupieni, że szczęka nam opadała. Byłam jedyną dziewczyną w tym domu, a czułam się świetnie. Lepiej niż z moimi przyjaciółmi. Miałam zamiar powtórzyć to.
- Robimy imprezę? - Spytał Scott.
- Jasne! - Powiedział zadowolony Kai, a chłopacy zaczęli pisać sms.
- Nie! - Powiedziałam.
- Nie masz nic do gadania smarkulo! - powiedział Isaac puszczając mi oczko.
- Pieprz się!
- Mhmm.
Mam już ich dość! Właśnie spojrzałam w swój telefon i zauważyłam, że ciotka rano napisała do mnie, że nie wraca dziś do domu. Kai o wszystkim wiedział? Co za dupek!
Po chwili ludzie schodzili się do naszego domu z alkoholem i jedzeniem w rękach. Niezłe zaopatrzenie tylko ciekawe kto to będzie ogarniać. Kai włączył na głośno muzykę, a każdy jak to na imprezie zaczął głośno się śmiać, tańczyć, wygłupiać i tarzać się po podłodze. Byłam jedyną która była tutaj trzeźwa. Ech!
- Uważaj! - Rzuciłam i mój sok wylądował na koszulce Dylana, a jego alkohol na mojej koszulce. Cudownie!
- I co teraz? - Spytał podnosząc brew do góry.
- Dam ci jakąś koszulkę. - Złapałam go za ramię i zaciągnęłam do swojego pokoju. Wyciągnęłam z łazienki koszulkę Kaia i dałam mu ją, a ja sięgnęłam do mojej szafy. Dylan bez żadnego, ale ściągnął z siebie koszulkę, a ja powstrzymywałam się, aby nie spojrzeć na jego idealne ciało. Ciacho! Znalazłam w końcu jakąś koszulkę i bez żadnego wstydu przebierałam się koło niego. Widział tylko i wyłącznie moje plecy, ale i tak czułam się dość dziwnie.
- Jesteś piękna, a co do tego, że ci coś zrobię to chyba idealna okazja. - Powiedział, a ja się odwróciłam.
- Co? Spadaj malutki. -Wytknęłam język i zniknęłam za drzwiami.
.......... kolejna część tego rozdziału pojawi się niebawem.


niedziela, 22 listopada 2015

Prawda

*Elena

Wchodząc do szkoły z wielkim bananem na twarzy usłyszałam ten miły głos, ale wcale nie był zwrócony do mnie wręcz przeciwnie do jakiejś dziewczyny. Kiedy moja przyjaciółka szła w moją stronę ja szybko ruszyłam w przeciwną. Dylan podszedł do dziewczyny z wielkim znakiem zapytania w oczach.
- Malia? - Powiedział, a dziewczyna spojrzała się na niego i szybko wymierzyła mu cios w twarz, a Dylan upadł na podłogę i wyjęczał kilka dziwnych słów. Dziewczyna przeszła koło mnie, a jej wzrok wbity był we mnie przez jakąś chwilę.
Podeszłam do Dylana, a chłopak już stał na noga. Był przerażony. Ja sama nie wiedziałam co dokładnie się stało. Nie chciałam wyciągać pochopnych wniosków. Więc zapytałam łagodnie.
- Kim ona była?
- Poznaliśmy ją kilka dni temu. - Za pleców usłyszałam głos. Tak to był Tyler.
- Możesz jaśniej? Od tak nie bije się chłopaka. - Rzuciłam przewracając oczami.
- Kochana ona nic dla mnie nie znaczy. - Rzucił po chwili Dylan.
- Ale może dla niej coś ty znaczysz. - Chłopak pocałował mnie w czoło i w tej chwili zadzwonił dzwonek na lekcje. Kiedy chciałam iść z chłopakiem na lekcje jakaś dłoń nie pozwoliła mi na to. To była Caroline. Blond włosa dziewczyna, która wszystko na około wie.
- Mamy dwóch nowych nauczycieli, a teraz mamy z jednym z nich lekcje. Widziałaś ich? Boże co za ciacha. - Dziewczyna kręciła sobie wokół palca kosmyk włosów.
- Caroline Forbes uważaj, bo się zakochasz. - Uśmiechnęłam się, a ona zrobiła to samo i razem poszłyśmy na lekcje.
Lekcja już dawno się zaczęła, a my spóźnione wchodzimy jakby nigdy nic. Mężczyzna zmierzył nas od góry do doły chyba z pięć razy w tym krótkim czasie.
- Może magiczne słówko? - Rzucił nauczyciel.
- Przepraszam. - Caroline prychnęła w tym samym czasie i usiadła do ławki. Ja zrobiłam to samo.
- Magiczne słowo zostajecie po lekcji. - Rzucił kredę na stół. - Nazywam się John Pierce. Będę waszym nauczycielem Języka Polskiego. To, że macie ze mną pierwszą lekcję nie znaczy, że nie będę dziś pytał. Zapraszam do odpowiedzi.
 Spojrzał na dziennik, a następnie na całą klasę. Poczułam się dziwnie. Nauczyciel miał już jakąś ofiarę losu. Trzymał nas w niepewności, a mój chłopak patrzał się w szybę jakby był w domu. Niczym się nie przejmował. Boże chciałabym tak.
- Może Dylan.
- Dla pana Dylan O'Brien. - Chłopak dalej patrzał się w okno.
- Tsa i co jeszcze. Zapraszam panią Elenę Gilbert.
Cholera dlaczego ja!

* Dylan.

Patrzałem się w szybę na której było pełno kropli wody. Patrzałem która szybciej spadnie. Jedno mnie zastanawiało. Dlaczego Malia uderzyła właśnie mnie. Przecież chciałem jej pomóc. Chyba nigdy nie zrozumiem dziewczyn, a z moich myśli wyrwał mnie nowy nauczyciel. Każda z dziewczyn zaczęła na niego patrzeć tymi maślanymi oczkami, a on dla mnie jest zwykłym dupkiem. Pierwsza lekcja, a on już pyta chyba go posrało. Spojrzałem się na niego jeszcze raz, a on co robi? Patrzy się na Elenę jak na przekąskę. Nie chwila. Teraz zrobił wielkie oczy. Dlaczego on właśnie spytał Elenę o jej ojca?
- Mój tata dawno nie żyje, a dlaczego się pan wypytuje. - Spytała.
- Nie nic tak. Przyjdziesz do mnie na chwilę po lekcjach?
- Dobrze. - usiadła na krzesło.
- Co to było do cholery? - Spytałem.
- A skąd ja mam wiedzieć.

*Elena

Kiedy miałam zamiar iść do domu nauczyciel zawołał mnie do siebie. Zapomniałam, przecież miałam zostać na chwilę. Dylan spojrzał się na mnie. Chyba był zazdrosny. Weszłam do klasy i usiadłam do ławki. Nauczyciel nie wiedział jak ma zacząć.
- Proszę mówić w prost. - Rzuciłam kładąc ręce na ławkę i patrząc się w jego dziwny wyraz twarzy.
- Jak mówiłaś twój tata nie żyje tak? A mama?
- Może pan jaśniej? Co pana w ogóle to obchodzi.
- Obchodzi Eleno. Twoja mama i twój tata tak naprawdę nie byli twoimi prawdziwymi rodzicami.
- Słucham?
- Twoja mama miała na imię Katherine, a twój prawdziwy ojciec stoi właśnie w tej klasie. - Podszedł bliżej.
- Nie dość tego! Jakaś kompletna brednia. A jeśli to prawda to czemu nie odzywałeś się! - Wstałam z krzesła i podeszłam bliżej.
- Nie wiedziałem, że twoja mama urodziła. Nie miałem o tym pojęcia.
- Ta wy nigdy nie wiecie! Mężczyźnie zawsze najłatwiej zwalić winę na kobietę! Mam to w D.
Do klasy wszedł nauczyciel.
- Wszystko w porządku.
- Nie nie jest w porządku! - Zwróciłam się do nauczyciela, który niby jest moim ojcem! - Jesteś nikim! Zostaw mnie w spokoju!
- Elena! - Krzyknął nauczyciel. Zanim zdążyłam wybiec z szkoły usłyszeć te słowa.
- Mógł pan powiedzieć to w inny sposób.
Czyli to wszystko to jednak prawda!

sobota, 14 listopada 2015

Jesteś cudowny

*Dylan

Przez ostatnie kilka dni Elena nie odzywała się do mnie, a ja mijałem ją nawet na nią nie patrząc. Byliśmy dla siebie obcy. Moje zachowanie było skandaliczne, ale po co mam podchodzić do najważniejszej mi osoby skoro wiem co mi odpowie. Nie będzie chciała mnie znać!
Wszedłem do szpitalnego pokoju. W jednym z nich był mój tata. Miał wypadek, więc teraz moim obowiązkiem było pilnować go. Pomagać mu. Mój ojciec był policjantem przeważnie każdy mówił, że mogę robić co tylko mi żywnie się podoba, bo mój ojciec zawsze wstawi się za mną. To nigdy nie miało miejsca. Zawsze były jakieś konsekwencje, ale po mimo częstych kłótni o nic nie mogliśmy przestać się do siebie odzywać. Byliśmy jak prawdziwi przyjaciele.
- Cześć. - Położyłem torbę z owocami na szafce i stałem przed nim jak żandarm. Mój ojciec siedział na łóżku z załamaną miną. Pewnie zastanawiał się skąd weżnie pieniądze. Ostatnio nie starcza nam na wszystko. - Może zabrzmi to dosyć głupio i nie najlepszy czas na to, ale wiem o tych wszystkich rachunkach.
- Grzebałeś w moich papierach?
- Zawszę to robię, a szczególnie teraz kiedy coś ukrywasz. - Zacząłem gryźć swoimi zębami paznokcie.
- Nie musisz o wszystkim wiedzieć. - Rzucił ojciec jeszcze spokojnie, ale wiedziałem, że zaraz wybuchnie
- Musze wiedzieć o wszystkim, bo jak inaczej mam dbać o ciebie? - Spytałem, a moje oczy lekko się zeszkliły.
-Nie powinieneś dba o mnie! Ja jestem ojcem, a ty synem! Łapiesz? Ojciec. Syn. - Rzucił oschle, a ja usiadłem na fotelu.
- Powinniśmy dbać o siebie nawzajem. - Rzuciłem po chwili, a mój ojciec spojrzał się na mnie.
- Wszystko się ułoży. - Chciał mnie pocieszyć, ale jakoś mu się to nie udało.

*Elena


Sprzątałam dzisiaj cały dom, aby zapomnieć o wszystkim, a szczególnie o Dylanie. Kiedy się za coś biorę nie odpuszczam. Sprzątać to ja nienawidzę, ale akurat dziś sprawia mi przyjemność. Wkładałam właśnie butelki szampana do skrzynki gdy rozległ się dzwonek. Ruszyłam w stronę drzwi.
- Czego? - Rzuciłam najmocniej jak tylko mogłam.
- Chciałem pogadać. Wiem zachowałem się jak dupek.
- Zachowałeś? To powiedz mi kiedy nie zachowałeś się jak dupek. Dylan złamałeś mi serce. Pękło na cztery kawałki i zaczęło krwawić. Na moich pięknych polikach zlewały się łzy. Strumieniem, a teraz  przychodzisz tutaj i nie wiadomo co chcesz!
- Chciałem abyś mi wybaczyła.
- Wybaczyła? Bóg cię chyba opuścił! Zejdź mi z drogi! - Rzuciłam zamykając drzwi przed nosem i wracając do mojej pracy.
Złapałam swój telefon i wyświetlił mi się Tyler. Skąd on w ogóle miał mój numer.
Tyler: " Wiesz gdzie jest Dylan muszę z nim pogadać''
Po chwili...
Lydia:" Nie bądź na niego zła. On się zmienił! Porozmawiaj z nim''
Cholera! Muszą być tak upierdliwi? Kim ja jestem ciotka Teresa czy co! Eh...

*Dylan

Stałem jeszcze kilka minut przed drzwiami domu Eleny. Sam nie wiedziałem co ja jeszcze tam robię. Przecież nie chce mnie znać nie byłem odpowiedni dla niej, ale cholera ona była dla mnie stworzona. Usiadłem na schodach i patrzałem w niebo. Ktoś otworzył drzwi i usiadł koło mnie.
- Trzymaj. - Rzuciła Elena. Podała mi trunek, a ja wziąłem łyk.
- Lubię patrzeć na księżyc. - Powiedziałem po chwili. Elena zapatrzyła się w księżyc, a po chwili dodała.
- Jest taki piękny. Można do niego cokolwiek powiedzieć i cię zrozumie. Czemu niektórzy chcą pokazać w sobie najgorsze zło, a nie dobro? - Spojrzała na mnie i wbiła wzrok w szklankę.
- Może dlatego, że chcą kogoś odepchnąć od siebie.
- Zrazić? - Spytała, a ja przytaknąłem. - Nienawidzę cię za ostatni wieczór, ale nie mogę tak po prostu zapomnieć, że masz coś takiego w sobie. Wspaniałego? Po prostu nie mogę.
- Ja też. Nie będę starał cie przekonać, abyś mi wybaczyła w końcu będziesz wiedzieć czy mi wybaczyłaś. To zależy od ciebie. Jestem popieprzony! Masz rację, ale też w środku siedzi Dylan którego nikt nie zna! - Powiedziałem z czystego serca i tak jakby zrobiło mi się lżej. Elena wypuściła głośno powietrze z swoich płuc. - Przyszedłem tutaj, aby pogadać z kimś. Może nie z kimś, ale z tobą. Z Eleną Gilbert. Najlepszą słuchaczką w całym NY. Mój ojciec trafił do szpitala, a my mamy kryzys. Znaczy nie mamy pieniędzy. Nie starcza nam na wszystko. Dlatego raz w miesiącu biorę udział w wyścigach. Dostaje szmal i mogę pożyć jak wolny człowiek. Mój ojciec jest najlepszym szeryfem pod słońcem, a ojcem perfekcyjnym. Często się kłócimy tak jak dziś, ale i tak dalej go kocham! Wiesz do czego dążę. - Patrzałem teraz w oczy Eleny. Siedziała taka zamyślona i nawet zeszkliły jej się oczy.
- Tak. Wiesz, że jesteś cudowny! Mogę? - Spytała kładąc głowę na moim ramieniu, a ja na jej głowie.
Wygląda na to, że jest pierwszą osobą której powiedziałem dokładnie wszystko w kilka minut. Został nam jeszcze długi wieczór.

piątek, 13 listopada 2015

Wyścig

*Dylan.

Może powiedziałem trzy słowa za dużo, ale żałować nie będę. Urodziłem się opryskliwy i zarazem miły dla kogoś dobrego, lecz kiedy przychodzi jeden dzień w miesiącu jestem nie obliczalny. Jestem kimś innym. Liczy się dla mnie wygrana, a jeżeli kryje się gdzieś śmierć to jestem na to gotowy.
- Już jestem. - Rzuciłem wychodząc z samochodu. Podchodząc do moich kumpli. Nie można było ich nazwać przyjaciółmi to tylko ludzie na moment.
- Siema! Ale wyczyściłeś swój samochód. Jestem ciekawy czy znów wygrasz, a może tym razem Ian wygra. - Uśmiechnął się, a ja przewróciłem oczami opierając się o swoje auto.
Do wyścigu zostało jeszcze pół godziny.

*Elena

Siedziałam w pokoju jedząc gofry z bitą śmietaną. Po chwili w moje okno ktoś zaczął rzucać Kamyszkami. Wstałam i otworzyłam okno. Na dworze koło swojego samochodu stał mój kuzyn. Włosy miał postawione na żel i był ubrany nieco inaczej. Odświętniej. Ciekawe gdzie się wybiera. Ledwie co przyjechał, a już chodzi na imprezy.
- Hej. Ubierz coś i zabieram cię.
- Gdzie? - Syknęłam patrząc na zegarek. 18: 45. Posrało go czy co!
- Nie pytaj ubierz się ładnie i wbijaj.
Czy on musi się zachowywać jak drugi Dylan! Nie no mogę powiedzieć, że się zmienił, a po dzisiejszej akcji kiedy warknął na mnie nie za bardzo miałam ochotę z kimkolwiek gadać. Wracając do mojego kuzyna może jednak i z nim pojadę. I tak nie będę miała co robić tylko użalać się na sobą, a skoro już dostałam od mamy sukienkę, która kosztowała strasznie dużo kasy nie będę jej chować w głąb garderoby. Mam nadzieje, że nie zamarznę!
Po chwili siedziałam już w samochodzie. Cioci  naście-miałam jak to zwykle robiłam. Po mimo, że mam 18 lat ona nie spuszcza mnie z oka. Za każdym razem czuję się obserwowana.  Nie znoszę takiego zachowania.  Siedziałam w skórzanym fotelu, a mój kuzyn cały czas przyśpieszał. Po ostrych zakrętach myślałam, że się zrzygam. Na szczęście mogę zapanować nad  moimi odruchami. Kai zaśmiał się po chwili i zatrzymał się na ulicy. Było tak dużo ludzi, że nawet nie mogłam wyjść z samochodu. Ludzie krzyczeli, a Kai wyszedł zadowolony i zagadał do swoich kolegów. Swoją drogą z kąt on poznał tyle ludzi w  ciągu dwóch dni? No tak impreza. Kiedy udało mi się wyjść z samochodu Kaia już nigdzie nie było. Zniknął. Zostawił mnie samą na szczęście umiałam się sobą zaopiekować. Ludzie byli tu natrętni i za każdym razem słyszałam obelgi na mój temat. Ubrałam się trochę jak dziwka gdybym wiedziała ubrałabym dresy, albo chociaż leginsy. Dziewczyny chodziły tutaj na samych strojach kąpielowych, a przecież wiało tutaj jak na u raju! Zrobiłam kolejne dwa kroki i usłyszałam znajomy głos. Był tak strasznie znajomy, ale przez to całe zamieszanie nie mogłam zobaczyć kto stoi opierając się o samochód. Cholera to był Dylan! Podeszłam bliżej.
- Niezłe auto. Jak się nie mylę bugatti veyron - Rzuciłam biorąc od chłopaka plastikowy kubek z napojem.
- Tak. - Dylan był zaskoczony tym, że tutaj się znalazłam.
- Za niedługo zaczyna się wyścig. Może potowarzyszysz Dylanowi? - Rzucił do mnie jakiś mężczyzna w blond włosach.
- Nie ona poczeka tutaj. - Rzucił szybko chłopak.
- Hej piękna! Jeśli nie chcesz Dylan jej wziąć to ja chętnie! -  Ian rzucił wychodząc z samochodu.
- Od kiedy jesteś moją matką! Oczywiście, że jadę z tobą! - Co ja właśnie powiedziałam? Przecież nienawidzę szybkiej jazdy,a  co dopiero więcej niż 200 km na godzinę.
"Start" Wszystkie samochody ruszyły, a ja wbiłam się w fotel i zamknęłam oczy na krótką chwilę. Dylan był wpatrzony tylko w przednią szybę. Nie  zwracał na mnie uwagi, a ja niekiedy spoglądałam na niego. Mijaliśmy zakręty i byliśmy drudzy. W końcu znaleźliśmy się na moście, który był w pół przerwany. W pewnym momencie się kończył, a zaczynał się kilka metrów stąd. Czy on właśnie chce wpaść w przepaść?
- Dylan. Stój! - Rzuciłam szybko i chciałam złapać za kierownicę, a w tym momencie Dylan odepchnął mnie z dużo siłą.
- Sama się na to pisałaś! - Rzucił ostro.
W moich oczach napłynęły łzy. Miałam ochotę jak najszybciej wyjść z tego samochodu, ale niestety nie mogłam. Znaleźliśmy się w końcu nad przepaścią, a ja zamknęłam oczy. Na moich policzkach spływały gorzkie łzy. Po chwili poczułam jak hamuje samochód i momentalnie otworzyłam oczy. Dylan wygrał!
- Dzięki kochana! Byłaś moją motywacją. - Rzucił chcąc pocałować mnie w policzek, a ja przywaliłam mu z pięści w twarz. Chłopak spojrzał na mnie, a ja wybiegłam z samochodu.
Ruszyłam w stronę mojego kuzyna. Spojrzał się na mnie i wiedział, że chce wracać już do domu. Przez całą drogę nie odzywaliśmy się. Kiedy byłam już w domu zamknęłam bardzo głośno za sobą drzwi. Kai wszedł do pokoju, a ja schowałam twarz w poduszkę.
- Idź sobie!
Usłyszałam zamykające się drzwi i usiadłam na łóżku przeczesując włosy szczotką. Na mojej twarzy był sam tusz. Ruszyłam w stronę łazienki i wzięłam ciepły prysznic. Po chwili byłam już w pokoju ubrana w koszulkę i spodenki. Zerknęłam na telefon i zobaczyłam Sms
Lydia: ''Gdzie byłaś? Martwię się. Odpisz! ''
Do Lydii: '' Jestem w domu. Spotkajmy się jutro. Przepraszam idę spać.''
Rzuciłam się na łóżko i zasnęłam.

*Dylan

Siedziałem już w swoim pokoju. Myślałem o moim zachowaniu. Zraniłem najlepszą dziewczynę na świecie, a jednak nie czuje się z tym źle. Może dlatego, że ona traktuje mnie niekiedy jak zero? Nie wiem. Raz jestem potulny jak kotek, a raz strasznym dupkiem. Może i Elena ma rację. Jestem dupkiem który nigdy się nie zmieni.

środa, 11 listopada 2015

Sms...

*Dylan.

Mamy małą sprawę. Mieliśmy się już dawno zapytać, ale jakoś tak wyszło. Mój kumpel nie mógł już wytrzymać z śmiechu, a ja grałem jak prawdziwy aktor. Elena stała wpatrzona w nas i przestraszona sprawą.
- Trzymaj. - Dałem jej karton zapakowany w papier i zawinięty w kokardkę. Kiedy otworzyła pudełko sunęło jej się z rąk i wylądowało na podłodze.
- Oszaleliście! - Rzuciła. Pocierała ręce. W ciąż nie mogła się otrząść. Były tak ucięte dłonie wyglądały tak prawdziwie, że na sam widok ich prawie spadłbym na zawał. Taki tam prezent od Tylera. Miałem niezły pomysł aby dać go Elenie.
- Niezłą miałaś minę! - Rzucił Tyler.
Elena podeszła do łóżka rzucając nas poduszką. No i zaczęło się ''Bitwa na poduszki!'' Nawet nie wiem kiedy zasnęliśmy.

*Elena.


- Skarbie nie idziesz dziś na lekcje? - Spytała Malia wchodząc do mojego pokoju. Zobaczyła leżącego na podłodze Dylana z palcem w ustach i Tylera leżącego na fotelu chrapiąc dość głośno. Kiedy chciałam coś powiedzieć Tyler i Dylan się obudzili.
- Już wstaję! - Odpowiedziałam idąc do łazienki. Wzięłam prysznic następnie wysuszyłam włosy i się umalowałam. Weszłam do garderoby wyciągając z niej leginsy, białą tunikę, dżinsową kurtkę i buty Vansy. Przeczesałam raz jeszcze włosy szczotką weszłam do pokoju, a chłopaków już nie było. Wzięłam torbę i kanapki które leżały w kuchni i ruszyłam w stronę szkoły.
Może jest to i dziwne, że w sobotę idzie się do szkoły, ale mamy tylko dwie lekcje i to jeszcze tak luźne, że jednak warto iść. Pierwsza lekcja jest z najlepszym na świecie nauczycielem chyba każda szkoła chciałaby go mieć! Jest taki super może i ma swoje humory, ale jego śmiech powala na kolana. Od razu chce się żyć!

*Dylan.

Siedziałem już w klasie na przeciwko mnie Tyler. Byłem tak zmęczony po wczorajszej imprezie, że miałem zamiar wrócić do domu, ale wytrzymam jakoś. Nauczyciel wszedł do klasy, a nawet nie zauważyłem jak Elena zajęła swoje miejsce. Kiedy się rozglądałem Tyler podał mi zeszyt z Fizyki, a ja schowałem go do torby. Nauczyciel zadał pytanie, a każdy chował głowę, aby go nie spytał jedyna osoba zaczęła się zgłaszać. Zdziwiło mnie to, że tą osoba jest mój przyjaciel, rzadko kiedy zgłaszaliśmy się do czegokolwiek, a szczególnie do odpowiedzi.
- Tak Mccall możesz iść do łazienki. - Powiedział po chwili nauczyciel.
- Ale ja znam odpowiedź. - Powiedział Tyler, a nauczyciel wpadł w swój komiczny śmiech. Wszyscy patrzeli się jak wryci, ja sam nie dowierzałem, że on zna odpowiedź. Odpowiedział na pytanie, a nauczyciel zrobił wielkie oczy.
- Kim jesteś! - Rzucił nauczyciel. - Co się stało z dawnym Mccallem? Może jednak nie odpowiadaj podobasz mi się taki! No dobra tak dla relaksu ma ktoś złotówkę?
 Spytał, a ja się ruszyłem wyjmując z pośpiechu złotówkę, ale nim zdążyłem coś wypadło mi z kieszeni. O nie! Całkiem o tym zapomniałem. Prezerwatywa znajdowała się w moich spodniach od wczoraj. Cholera jaka wtopa.
- No no. Gratulacje Dylan. - Nauczyciel podniósł prezerwatywę wręczając mi ją z powrotem, a Elena zaczęła się głośno śmiać tak samo zrobiła reszta klasy. Będą mieli ze mnie ubaw.
 - Dobra wracajmy do lekcji. Ostatnie pytanie chce ktoś iść do sekretariatu po kredę?
Uderzałem w ławkę i ruszyłem w stronę drzwi.

*Elena.

Stałam opierając się o ścianę. Czekałam aż przyjdzie Dylan miał pożyczyć mi książkę. Kręciłam sobie loka gdy przede mną pojawił się on. Te genialnie oczy i włosy! Jak go rodzice robili?
- To co idziemy? - Spytał ruszając brwiami, a ja kiwnęłam głową i ruszyliśmy.
Droga była dość krótka zdziwiło mnie to, że Dylan mieszka tak blisko mnie. Nawet mógł podglądać mnie przez okno. Mam nadzieję, że tego nie robi! Weszliśmy do domu i podbiegł jego kudłaty pies. Był słodki, ale za bardzo się rzucał. Czułam się nie komfortowo.
- Ja tylko po książkę. Przypominam ci. - Rzuciłam.
- Tak. Chodź. - Ruszyłam za nim, a pies wyminął nas i czekał już w pokoju chłopaka. Jak w każdym pokoju mężczyzny ubrania na podłodze, laptop na łóżku książki i kartki na dywanie, a na biurku znajdowały się chipsy. Czekałam, aż w tym syfie znajdzie cokolwiek Dylan, a szczególnie tą książkę. Usiadłam na łóżku i założyłam nogę na nogę. Niestety jego pies zaczął dziwnie wchodzić na moje nogi. Próbowałam go odciągnąć, ale on na nie wskakiwał czułam się niekomfortowo.
- Nie chce być nie miła, ale jak już tutaj muszę czekać to możesz zabrać swojego kundla? - Spytałam łagodnie.
- A to czemu? - Rzucił nie odrywając oczy od sterty książek.
-  Twój pies jest jakiś nie wyżyty. - Rzuciłam, a chłopak spojrzał się na moje nogi i parsknął śmiechem.
- No nigdy tak nie reagował na ludzi których zapraszałem, a szczególnie na dziewczyny. - Danny właśnie trzymał mocno moje nogę i nie puszczał. - Czy on czasem cie nie gwałci?
- Pies gwałciciel super! - Rzuciłam. - To nie jest śmieszne!
- Wiem, ale nie mogę się powstrzymać. Chyba mój pies wie co dobre. Tylko, że on przeszedł od razu do sedna. - Uśmiechnął się i wpadł w szał.
- Super, a teraz go weź stąd!
- Już! Danny! - Wziął psa na korytarz i zamknął drzwi.

* Dylan.

To było bardzo zabawne zobaczyć Elenę w takie sytuacji z moim psem. Widać mój pies jednak ją bardzo polubił swoją drogą nie wiem co mu odwaliło. Dziewczyna siedziała na łóżku, a po chwili dałem jej książkę. Ucieszyła się i rzuciła swój niebiański uśmiech.
- Skoro już tu jesteś to może pouczymy się.
- Skoro już mi dałeś książkę to bardzo miło z twojej strony, ale nie za dużo sobie wymyślasz? - Rzuciła podnosząc się z łóżka udając się w stronę wyjścia. Już myślałem, że mam ją już tylko dla siebie, a jednak nie jest taka łatwa.
- Czyli to wszystko nic nie znaczyło? - Rzuciłem.
- Brawo szerloku! Myślałeś, że jestem taka łatwa?
- Nie! - Złapałem ją rzucając na łóżku i łapiąc jej dłonie. Kiedy zbliżyłem swoją twarz ku jej zaśmiałem się głośno. Wstałem i chwyciłem za dzwoniący od minuty telefon.
- Już idę. - Rzuciłem. - Musisz już iść! - Warknąłem.
Kiedy Elena wyszła dostałem sms. '' O 19:00 w tym samym miejscu co zawsze. Czekamy'' -M.

niedziela, 8 listopada 2015

Impreza


*Elena

Piątek brzmi cudownie! Zaczął się weekend, a to znaczy, że mój kuzyn Kai ma ze mną zamieszkać i razem będziemy chodzić do tej samej szkoły. Niestety będzie musiał powtarzać klasę. Moja ciocia Malia przygotowała wszystko na imprezę, więc zostało mi tylko się ubrać i zaprosić ludzi z mojej szkoły. Nie cieszy mnie ten fakt, ale cóż czego się nie robi dla najcudowniejszego czarnowłosego kuzyna. Był dla mnie jak najlepszy przyjaciel w dawnej szkole ludzie myśleli, że my jesteśmy razem. Zachowywaliśmy się jak para. Jednak ma się w rodzinie jedną osobę, która cię wspiera. Po chwili z kołujących mnie myśli wyrwała mnie ciotka.
- Masz zamiar się spóźnić do szkoły? - Rzuciła spojrzenie na zegar, a ja podniosłam się szybko z krzesła biorąc ze sobą torbę i wybiegając z domu.
Biegłam chodnikiem. W końcu znalazłam się w szkole. Otworzyłam drzwi i zaczęłam dyszeć. Wydawało mi się, że wszyscy się na mnie patrzą. Okropne uczucie. Po chwili spojrzałam na prawą stronę. Stała moja grupka rówieśników, a w tym znienawidzony Dylan.
- Stanęło ci coś ? - Spytał  uśmiechając się szyderczo. Spojrzałam na niego podnosząc jedną brew.
- Tak mógłbyś mi to wyjąć. - Otworzyłam mocno buzię, a po chwili zachichotałam. Przewróciłam oczami i stanęłam na środku holu.
- Halo! - Krzyknęłam. Wszyscy spojrzeli się na mnie przerywając rozmowę. - Zapraszam na domówkę dziś o 17:00 Mój kuzyn właśnie przyjeżdża i z tej okazji robię imprezę. Mile widziane prezenty. - Uśmiechnęłam się szeroko.
- Czy prezenty mogą być typu gumki? - Spytał usuwając się z pola widzenia Dylan.
Co za dupek!
* Dylan.

Siedziałem w klasie szukając wzrokiem mojego kolegi. W końcu wpadł jak poparzony. Siadając koło mnie i rzucając wzrok na nową dziewczynę, która siedziała z tyłu z głową położoną na ławce. Czy ona dobrze się czuje?! Odwróciłem wzrok spoglądając się na uśmiechającą się Elenę. Lydia wyraźnie ją rozśmieszała. Nadarzyła się okazja aby bliżej poznać dziewczynę. Dziś będzie moja!
- To jest Kira. - Syknął Tyler.
- Super. - Przekręciłem oczami i spojrzałem w stronę nauczyciela. Był tak podekscytowany lekcją, że nie zamierzałem mu przerywać. Nie prawdopodobne, a jednak.
- Idziesz na imprezę? Jasne, ze tak głupie pytanie. Nie zapomnij wziąć gumek.- Rzucił spojrzenie na Elenę.
- Nie martw się wiem o tym doskonale. Noszę je zawsze w portfelu jeśli chcesz jedną to mogę ci dać. - Rzuciłem wpadając w szał śmiechu, a wszyscy spojrzeli się na nas, a dziewczyna siedząca przed nami chyba słyszała rozmowę, bo zrobiła wielkie oczy.

* Elena.

Wszystko było już gotowe. Lydia zapraszała gości do środka, a ja ruszyłam w stronę łazienki. Napuściłam sobie pełno wody i zużyłam chyba cały żel, aby zrobić dużo piany. Kiedy weszłam do środka moja skóra zrobiła się cała czerwona, a ja wydałam z siebie cichy jęk. Było mi przyjemnie.
- Wyglądasz przepięknie. - Obudziłam się, a Dylan kucał przed wanną opierając się o kant.
- Co ty tutaj do .... - Zaczęłam nabierać piany w ręce aby przykryć miejsca intymne, ale było jej mniej niż kilka minut temu. Przepraszam woda była już letnia. Zasnęłam w wannie? Chyba naprawdę byłam wykończona. - Możesz łaskawie się odwrócić? - Syknęłam, a Dylan o dziwo mnie posłuchał. Wysuszyłam swoje ciało i ubrałam sukienkę z dekoltem i była dość krótka. Włosy rozrzuciłam na ramiona przeczesując ją szczotką.
- Wyglądasz pięknie. - Spojrzał się na mnie.
- Dziękuje, a teraz chodźmy. - Złapałam go lekko za ramię, a on złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie, a potem skierował w stronę ściany.
- Jeśli mnie pocałujesz. - Uśmiechnął się szyderczo, a ja odwróciłam twarz. Pocałował mnie w policzek, a swoje dłonie położył na moich pośladkach. Spojrzał na moje oczy, a ja przekręciłam twarz.
Ideał na męża! Zbyt głupi.

* Dylan.
Przybliżyłem się do niej i musnąłem ją w usta. Nie wyrywała się możliwe, że jej się to podobało, ale to było zbyt łatwe.
- Żartowałem. - Rzuciłem się w stronę drzwi, a w nich stał Tyler. - Co się dzieje stary?
- Muszę do kibla! - Rzucił,a Elena szybko wybiegła z łazienki potykając się o próg i wpadając na mnie. Leżeliśmy teraz na ziemi, a mój przyjaciel jęczał z bólu.
- Tak co za gnój. Dosypałam mu trochę proszków na przeczyszczenie. - Syknęła ruda dziewczyna. Rzuciliśmy na siebie spojrzenia i wybuchnęliśmy śmiechem.

* Elena

Byłam już na dole. Wypiłam kilka drinków, a mój kuzyn tańczył na stole z moją? Tak moją przyjaciółką Lydią.  Lubi być w centrum świetnie pasowałby mu Dylan. Normalnie bracia! Wzięłam kolejny łyk alkoholu. Dylan został z przyjacielem na górze. Kiedy tylko sobie o nim pomyślę nie mogę przestać się śmiać. Co zrobię kiedy go zobaczę na własne oczy? Chyba się nie powstrzymam. Po chwili zaczyna mi się kręcić w głowie i zaczęłam zmierzać do swojego pokoju kiedy ktoś wylewa na mnie wino.
- Powaliło cię! - Rzuciłam. To była rudowłosa. Odwróciłam się i szłam do swojego pokoju. Nie było mi łatwo lewie dałam rade wejść po tych stromych schodach do własnego pokoju. Dylana nie było już na korytarzu, więc ruszyłam do siebie. Stali spoglądając przez okno. Tak to był Dylan i Tyler. Jakby inaczej. Obrócili się w  moją stronę.
- Cześć piękna. Auć. - Syknął Dylan robiąc kwaśną minę.
- Co? - Spytałam.
- Dostałaś okres. - Rzucił. Jak to możliwe, przecież niedawno mi się skończył! Spojrzałam na sukienkę. Boże jak mnie wystraszył.
- Nie odróżniasz wina od okresu? Serio? Kup sobie okulary. - Rzuciłam.
- To przez ten alkohol. - Rzucił.
- Właściwie to co wy robicie w moim pokoju? - Spytałam.
- Musimy pogadać. - Rzucił Tyler.
Cholera!